czwartek, 9 czerwca 2011

Ludzie ludziska i inni

Polacy za granicą a szczególnie w Ameryce to temat bardzo oklepany. Każdy Polak  dobrze wie, że najlepiej trzymać się od swoich z daleka. Dawna komunistyczna polityka robienia z chłopów inteligentów źle wpłynęła na polski charakter. Nie chcę już nawet wspominać o kulturze ogólnej. Dziwne, jak charakter chłopów polskich zaczął być traktowany jako „polskość” i  z czasem został tak znienawidzony przez większość Polaków. Odkąd opusciłam Polskę nie posiadałam nigdy polskich przyjaciół a ponieważ angielskim posługiwałam się biegle nie miałam kłopotu ze znalezieniem bratniej duszy, a to nie jest uwarunkowane pochodzeniem z tego samego rejonu świata. Oczywiście znam miejscowych Polaków ale jedynie z widzenia i z daleka. Nie uczęszczam do polskich kościołów i nie biorę udziału w żadnych polskich zgromadzeniach. Nie rozmawiam po polsku już od bardzo, bardzo dawna. Ten blog jest jedynym dowodem na moją polskość i piszę go dla przekory po polsku, żeby nie zapomnieć języka. Dzisiaj w centrum handlowym wpadłam na Polkę, z którą studiowałam już tutaj w Ameryce. Nie widziałyśmy się może ze 12 lat. Ona podczas studiów trzymała się dwóch Rosjanek, z którymi rozmawiała po rosyjsku. Jedna z tych Rosjanek miała skośne oczy i pochodziła z Krasnojarskiego Kraju, dokładnie z tego samego miejsca, do którego podczas wojny ruskie wojska wywiozły prawie całą moją rodzinę. Już ten sam fakt był powodem, że stroniłam od tego towarzystwa. Podczas jakiegoś wspólnego lunch właśnie ta skośnooka Rosjanka powiedziała mi (po angielsku), że jej polska koleżanka wspaniale mówi po rosyjsku, aluzja, do tego, że ja nigdy tego języka nie używałam. Pomysŀałam wtedy, że niedoczekanie jej żebym mówiła do niej po rosyjsku, chociaż całkiem dobrze znam ten język.
Już w pierwszych tygodniach szkoły Aga opowiedziała mi cały swój zyciorys. Przyjechała do Ameryki ze swoim polskim mężem i natychmiast wzięła się ostro do pracy. Bardzo ciężko pracowała i dlatego w końcu doszła do jako takiej stabilizacji i posiadania domów. Oczywiście niedogodności bycia emigrantem są dla wszystkich takie same i początkowa bieda i ciężka praca to żadna nowość, każdy emigrant przez to przechodzi. Jeśli ktoś ma to szczęście, że emigruje z rodziną, jego doświadczenia są jednak mniej dramatyczne niż tych, którzy wybrali się do obcych krajów w pojedynkę. Moja polska znajoma była jednak przekonana, że tylko ona miała ciernistą drogę i tylko dzięki swoim wyjątkowym zdolnościom potrafiła wyjść na swoje. Polski mąż, w jej przypadku, stanowił nieważny dodatek, bo najważniejsza, najmądrzejsza i najbardziej godna uwagi była ona sama.
Aga często skarżyła się na swój marny stan zdrowia. Mimo młodego wieku przeszła wiele operacji i nie mogła mieć dzieci. Odbijało się to niestety zle na jej psychice i charakterze...zwłaszcza charakterze. To dziwne jak stereotypy czasami doskonale charakteryzują pewnych ludzi. W jej przypadku stereotyp bezdzietnej samicy pasował jak ulał. Aga była jednak ciekawą osoba z jednego powodu: większość Polaków w Ameryce nie interesuje studiowanie, jedyne co ich interesuje, to mamona. Prawie każdy Polak, wykształcony czy nie pragnie w Ameryce jednego - forsy.
Byłam więc wyjątkowo zdziwiona, kiedy oprócz mnie pojawiła się na roku jeszcze jedna Polka. Zwykle wędrowałam (a były to lata 80-te) po amerykańskich szkołach nie spotykając Polaków. Pewnie byli i tacy jak ja, bez grosza przy duszy za to z ideą posiadania dobrego wykształcenia ale niestety nie natrafiłam na nich na mojej drodze. Widząc Polaków na najbliższym podworku dałam sobie spokój z szukaniam.
Aga pochodziła z małego miasta i była przedziwną mieszanką polskiego kołtuna, wysokiego mniemania o sobie i chłopskiego sprytu. Na początku naszego wspólnego studiowania zaintrygowało mnie dlaczego chce studiować. Pierwszy powód wydawał się być jasny: nie miała w życiu nic do roboty więc wzięła się za studiowanie.... ale to niestety nie była prawda. Aga ciągle podkreślała swoja wyższość, zwłaszcza umysłową, a to nad jakąś zahukaną Chinką czy nad Murzynką z Ghany. Miałyśmy razem dwie klasy. Pisanie różnego rodzaju prac jest normalne w amerykańskich colleges, stopnie za nie stanowią część stopnia końcowego. Któregoś dnia Aga zapytała mnie czy znam kogoś, kto pisze prace, bo ona jest w stanie nawet zapłacić za napisanie pracy. Nie znałam, pisałam sama swoje prace, a na pisanie pracy komuś innemu nie miałam ani czasu ani ochoty– wolałam spędzić ten czas z moimi dziećmi. Kilka miesięcy później, już z innego przedmiotu Aga miała poważna rozmowę z wykładowcą , któremu trudno było uwierzyć, że praca została przez nią napisana. Widocznie tym razem znalazła sobie kogoś kto jej napisał pracę......W końcu więc rozwikłałam tę zagadkę. Moja polska koleżanka chciała żyć w spendorze osoby wykształconej, mądrej, kulturalnej i swietnie władającej angielskim ale nie bardzo wiedziała jak przeskoczyć problem pisania prac. Znalazła więc wyjście, które ją trochę kosztowało ale spelniło oczekiwania. I jak widać nie miała żadnych oporów moralnych przedstawiając za swoje prace pisane przez innych. Najsmieszniejsze było jednak to, że ona uważała się za osobę wyjątkowo religijną i bardzo moralną (lubiła sobie robić zdjęcia z polskim księdzem w kościele parafialnym do którego uczęszczała). Ciekawe, że nie rozumiała, że jej religijnosc i patriotyzm dziwnie się miały do przyjaźni z Rosjankami i codziennym mówieniem po rosyjsku a już na pewno nie zasłużyła na zbawienie podstawiając cudze prace jako swoje. Kiedy dzisiaj spotkałam Agę nagle przypomniały mi się wszystkie dawne spostrzeżenia. Ona sama mało się zmieniła: zniszczone utlenianiem włosy koloru jajka, zaściankowa pewność siebie. Aga nie omieszkała poinformować, ze „bardzo dużo osiagnęła w życiu w ciągu tych lat kiedy się nie widziałyśmy”. Dowiedziałam się, że oprócz naszego college zrobiła także Bachelor Degree on-line a następnie Master Degree. Jedno było wyjątkowo interesujące: Czy ona zrobiła te szkoły płacąc innym za napisanie prac? Nie miałam odwagi zapytać. W jej przypadku pragnienie sprawianie wrażenia mądrzejszej od innych było siła napędową do nauki i było nawet silniejsze od jej możliwości umysłowych. Ale w Ameryce wszystko jest możliwe, wystarczy tylko zapłacić a pragnienia się spelnią. Teraz Aga może się chwalić amerykanskimi studiami w polskim miasteczku. Wyobrażam sobie jaką to wywołuje złość i nienawiść wsród jej znajomych. I oto zdaje się chodziło.

czwartek, 2 czerwca 2011

Właściciele naszego świata

Dzisiaj moja 11 letnia córka Rea zapytała, kim jest Dominique Strauss – Khan. Dziwne pytanie jak na 11- letnią panienkę, którą bardziej interesuje Lady Gaga niż prezydent Obama.
Opisałam więc jaką funkcje pełnił DSK. Reę nie interesowało nic innego. Sprawiała wrażenie, że wie, co spowodowało takie nagłe zainteresowanie mediów osobą Strauss- Khana, chciała tylko wiedzieć, kto to taki. Ja sama od kilku dni obserwuję, co dzieje się w NYC i jak zwykle słucham moich mądrych przyjaciół. W USA ludzie wąla prosto z mostu i są przeważnie szczerzy w swoich opiniach. Po raz kolejny nie mogę się nadziwić, jak w USA prawda szybko wychodzi na jaw. Tutaj naprawdę dowiesz się wszystkiego o sobie, ba, wszyscy tobą zainteresowani także dowiedzą się kim naprawdę jesteś. Dziwne ale prawdziwe, takie amerykańskie „spécialité de la maison”.
Uświadamiam sobie dlaczego nie lubię przejeżdżać przez Paryż: Francja, to dla mnie kraj niegrzecznych, niespecjalnie czystych hipokrytów. Przez całe lata DSK atakował seksualnie kobiety, wręcz zmuszał do uprawiania z nim seksu, czasami nawet próbował gwałcic i uchodziło mu to na sucho. Francuzi nie nalezą do narodu, który potrafi rządzić  pieniadzem więc każdy, kto ma choć trochę smykałki do pieniądza obwoływany jest natychmiast „geniuszem”. Strauss – Khan ukończył prawo, zrobił w pocie czoła Ph.D z ekonomii i zaczął funkcjonować w charakterze francuskiego żyda „geniusz ekonomicznego”. Siła perswazji francuskiej jest wielka i SFK został w końcu głową IMF. Obnosił się jak geniusz, podkreślając, że jest żydem oddanym duchem Izraelowi, ożenił się nawet po raz trzeci z firmową francuską żydowką Anne Sinclair. Wspólnie para miała plany zawojowania Francji, czyli Dominique Strauss – Khan miał zostać prezydentem Francji. W końcu skoro Sarkozy ma żydowskich przodków, dlaczego Strauss- Khan, jawnie zdekalarowany żyd nie miałby także zostać prezydentem?. Polityka francuska od lat jest kompletna farsą a ludzie się nią zajmujący to degeneraci moralni. Oczywiście prawie w każdym kraju politycy to kompletne dno ludzkie ale w innych krajach politycy się kamuflują, przynajmnie do czasu, kiedy zostaną wybrani.....

W ramach robienia kariery Stauss –Khan ożenił się więc po raz trzeci z Anne Sinclair. Miał już przedtem dwie żony i zdołał spłodzić cztery córki, co w jego przypadku należy uznać za wyjątkową wstrzemięźliwość, zważywszy na to jaki z niego narzucający się kogut. Anne Sinclair jest wymarzoną trzecią żoną. Ona także ma za sobą jedno małżeństwo i dwóch dorosłych już synów. Anne jest wyjątkowo bogata i to nie z powodu jej wrodzonej mądrości czy jakimś nazdwyczajnym talentom ale z powodu dziedziczenia. Anne Sinclar jest bowiem dziedziczką fortuny Paula Rosenberga bardzo bystrego francuskiego dilera dzieł sztuki a zwłaszcza malarzy takich jak: Picasso, Braque i Henri Matisse. Jego fortuna już w okresie międzywojennym sięgała milionów dolarów. Los jednak chciał, że zdarzyła się II wojna swiatowa i Paul Rosenberg w 1940 roku przeniosł się wraz z całą swoją rodziną do USA, a ścislej do NYC. Jeśli się jest bajeczne bogatym to wszystko się udaje, nawet przeniesienie się do USA w czasie wojny, podczas której morduje się żydow... no ale tylko tych biednych, jak ktoś odpowiednio zapłacił, jak Paul Rosenberg, to mógł sie osiedlic w Ameryce, Niemcy nie byli aż tacy drobiazgowi. W Ameryce Paul Rosenberg otworzył kolejną galerię  - w NYC. Tam też, zaraz po wojnie urodziła się jego wnuczka – Annie Schwartz. Ojciec Anne nie chciał brzmieć z żydowska więc zmienił sobie nazwisko na Sinclair. Rodzina wróciła do Francji, kiedy Annie miała zdaje się 11 czy 14 lat i oczywiście jak przystało na córke bogatych żydów ukończyła prawo i nauki polityczne a następnie zajęła się dziennikarstwem. Szybko stała się francuskim Larry Kingiem w największym w Europie prywatnym kanale telewizyjnym TF1. Jej wywiady z Billem Clintonem, Mikhaiłem Gorbaczowem i wieloma innymi politykami oglądała i słuchała cała Francja. Anne Sinclair, wnuczka francuskiego żyda Rosenberga ma nieżydowskie, angielskie nazwisko jest urodzoną w USA obywatelką amerykańską i wykształconą na najlepszych francuskich uczelniach. Przez długi czas uważana była powszechnie za „królową” telewizji francuskiej. Czy można chcieć więcej? Otóż można, okazuje się. Kiedy Anne wyszła za mąż za Strauss – Khana przestała pracować w telewizji i poświęciła się „kibicowaniu” i tworzeniu kariery Dominiqua Strauss – Khana, ponieważ Anne zapragnęła być pierwszą damą Francji. W końcu miała już wszystko: nieżydowskie nazwisko, sławę i pieniądze. Do tej kolekcji potrzebne były jedynie wpływy polityczne a te miał jej zapewnić drugi mąż - Dominique Strauss Khan - przyszły prezydent Francji. Anne nie przejmowała się tym, że nieciekawe historie o jej mężu są szeptane na ucho, wręcz przeciwnie. Nazwała go wielkim „uwodzicielem” i tu i tam mówiła, że jest dumna z jego zachowania, no bo przecież trzeba ludzi uwodzić, jak się jest politykiem. Zdaje się było jej obojętne, co mąż robił aby tylko został prezydentem... Jest niestety zasadnicza różnica między gwałceniem a uwodzeniem.
Cóż, mieszkam w Ameryce wiele lat i raz ją lubię a raz nie. Teraz bardzo ją lubię i to, że, DSK został potraktowany przez amerykański wymiar sprawiedliwości demokratycznie, jak każdy inny obywatel, w jakiś sposób znowu dobrze mnie nastawia do tego kraju. God Bless America.
Co zaś do Anne, to od pewnego czasu mieszka w USA, w Waszyngtonie, co wskazuje na to, że nie jest specjalną francuską patriotką, która się nie może obejść bez życia we Francji. Na pewno wróciłaby do Europy....gdyby została pierwszą damą Francji. Niestety karma czasami sprawia psikusy. Dominique pojechał do NYC, żeby spotkać się ze swoją córką, która tam studiuje i pozałatwiać różne sprawy. Zatrzymał się w hotelu, gdzie noc kosztuje 3000$, wykąpał się i zapragnął kogoś zgwałcić.
W tym czasie do pokoju DSKweszła czarna pokojówka przekonana o tym, że gość opuścił hotel. Jakież było jej zdziwienie kiedy pojawił się nagi DSK i zaczął ją gonić po pokoju i korytarzu.  W końcu kiedy ją złapał starał się wymusić seks oralny i kto to wie jeszcze co. Dziewczyna naprawdę się przeraziła, tym co się jej przydarzyło; nagi, stary DSK z uniesionym członkiem nie wydawał się jej ani uroczy, ani pociągający, ani tym bardziej uwodzicielski, natychmiast zgłosiła sprawę na policję. NYPD wyciągneła Strauss Khana z samolotu Air France i zapakowała do ciupy. Mnie samą natomiast zdziwiły nagłówki w amerykańskich gazetach, że DSK jest „on suicide watch in jail”. Pomyślałam, że tak bardzo przejął się tym , co zrobił, że zapragnął skończyć ze sobą. Ale to niestety nie to. Moja przyjaciółka, dobry amerykański prawnik, śmiała się głośno z mojej naiwności.
„On jest ‘on suicide watch in jail’.ponieważ dziewczyna, na której wymusił seks ma AIDS i nie jest wykluczone , że DSK złapał wirusa”powiedziała. Wirusem AIDS można się zarazić natychmiast po seksie, miesiąc, dwa albo dużo później. To bardzo sprytny wirus. W każdym razie badanie może się ciągnąć długo, bo wirus może się pojawić nawet w 6 miesięcy po odbyciu seksu. I tak upadły marzenia Anne Sinclair o francuskiej prezydenturze męża. DSK mieszka teraz w mieszkaniu, którego wynajęcie kosztuje 50 tys $ miesięcznie. Policja i strażnicy z NYPD, którzy go pilnuja kosztują 200 tys$ miesięcznie. A samo wyjście z aresztu kosztowało go 1 mln $, plus dodatkowo założenie na wypadek jego ucieczki następne 5 mln $. Anne Sinclair ma teraz męża, który nie pracuje, nie ma dochodów (bo podał się do dymisji w IMF), kosztuje ją fortunę i nie ma już żadnych perspektyw na przyszłość, jeśli nie bierze się pod uwagę więzienia.Tak to jest jak się chce mieć wszystko.W końcu ma się wszystko ale nie tylko to dobre ale i złe. Pazerność nie popłaca.